piątek, 16 października 2009

Rumunia - 4 dzień – 26 sierpnia

Budzę się rano i co? I prawie chodzić nie mogę. Takich zakwasów to jak żyję nie miałem. Ale tak to jest,
jak się człowiek do wyjazdu przygotowuje siedząc w knajpie przy piwie.


Nasz wczorajszy nocleg

Nic to, trzeba jechać. Trasa lekko z górki, pogoda piękna więc jedzie się świetnie. Po drodze mijamy ukraińskie wioski i ukraińskie dziewczyny – jest na co popatrzeć. Tamtejsze kobitki mają to COŚ, co nie pozwala nie zwrócić na nie uwagi.

Do granicy według szacunków naszych oraz tubylców było około 100 km. Nie mieliśmy jednak mapy i jak się okazało nadłożyliśmy trochę drogi.
Jako, że zbliżała się pora obiadowa zatrzymaliśmy się w Użgorodzie (czy jakoś tak) w poszukiwaniu jakiejś miłej knajpki. Niestety nie znaleźliśmy żadnej, pozostało nasycić się kabanosem. Tak się zastanawiam, czy bardziej szukaliśmy knajpy, czy jednak więcej oglądaliśmy się za pannami?


Użgorod, na moście

Po kolejnych przejechanych kilometrach okazuje się, że bliżej nam na Węgry niż do Rumunii… Robiło się późno więc bez większych rozterek decydujemy się, że wpadniemy z wizytą do Madziarów. Wiecie jak jest, Polak, Węgier, dwa bratanki...
Na granicy meldujemy się grubo po zmroku. I tu kolejny już zonk. Ukraiński służbista oświadcza nam, że w paszportach mamy wbity tranzyt do Rumunii i tędy nie przejedziemy. Druga granica i drugi raz w dupę. Delikatna perswazja (po 5 Euro od łebka) wetknięta w paszporty diametralnie zmienia jego nastawienie.

Nocna podróż przez Węgry okazuje się fantastyczna – puste boczne drogi przy świetle księżyca i średniej blisko 30 km/h! Docieramy na kemping, gdzie zaspanego właściciela pomaga nam obudzić urocza Węgierka pracująca w knajpie obok. Po chwili obóz był gotowy, a dodatkowo pod prysznicami jest ciepła woda.
Co do namiotów – wreszcie stały na równej powierzchni. Ktoś zarzucił – „no dziś wypoziomowane” co Adamo skwitował w swoim stylu - „tą czarnulkę bym wypoziomował”.
Czas był na zasłużony odpoczynek, przeszkadzały tylko ujadające psy, chyba nas nie poznały – po raz kolejny Adamo – „Cicho kurwa! Te psy tutaj nie czują bluesa!”

Dystans: 160,2 km



Tak jest! Na Ukrainie i krowa chce być królową szosy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz