O 12.05 mieliśmy planowo odjazd autobusu do Ustrzyk Górnych. Zdecydowaliśmy się na jazdę autokarem (niestety!) ze względów czasowych – zaledwie 2tyg na wyprawę no i trza było dogonić Maćka.
Spotkanie na mieście, wizyta u siostry w biurze, ostatnie foto i jazda. Na szczęście kierowca okazał się być luzakiem i zabrał nas z rowerami. Po wcześniejszej wizycie na dworcu i rozmowie z innym kierowcą (czytaj - bucem jakich mało) istniały uzasadnione obawy, że nie uda się zapakować w ten sposób.
Droga masakryczna – korki i upał. Po dojechaniu na miejsce spotykamy Przema z Magdą, przebywających akurat w okolicy. Zasłużone piwko poprawia humor, po chwili dołącza Maciek. Mina Przema, gdy zobaczył rowerki obładowane sakwami - bezcenna :)
Nocleg spędziliśmy w miejscowym pensjonacie. Jajecznica z grzybkami zapijana miodóweczką smakowała wybornie.
Dystans: 7km
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz