Adamo po wystawieniu głowy z namiotu (trauma po akcji z psem trwała ze trzy dni) stwierdził krótko – „krowa jak stała stoi”.
Zebraliśmy się z kempingu i w drogę. Żeby nie było, że wszystko perfekt to musieliśmy pobłądzić po mieście – całe 14km bezsensownej jazdy, aż wreszcie udało się trafić na prom. Pojazd tenże przewiózł nas na drugą stronę Dunaju.
Brad Pitt na promie! Panny mdlały...
Dalej trasa prowadzi przez mniejsze wioski i miasteczka – Macin, Cerna. Ładne krajobrazy, teren lekko pagórkowaty. Tego dnia pokonaliśmy chyba najdłuższą prostą całego wyjazdu.
Niestety kolejny raz łapie nas deszcz. Więc jak to mamy w zwyczaju robimy przerwę na piwko.
Na szczęście w miarę szybko się przejaśnia i pogoda już później dopisuje.
Będzie deszczyk...
Niestety po przerwie jedzie się koszmarnie. Prędkość 10 km/h na prostej chluby nie przynosi. To jest trasa jakiej większość bajkerów nienawidzi. No bo jak to? Niby prosto i płasko, a nie jedziesz? Otóż ta płaskosć to tylko złudzenie, w rzeczywistości zaś jest cały czas lekko pod górę. Lekko i niby niezauważalnie. Dlaczego więc człowiek dostaje kurwicy?
Przerwa na jedzenie nieco poprawia sytuację. Zmienia się też otoczenie, zaczynają się podjazdy, z których kilka jest naprawdę wymagających. Ale tu przynajmniej od razu rozpoznajesz wroga, nie to co wcześniej.
Proooooooooooooooosto
Powoli słońce zachodzi, więc rozglądamy się za noclegiem. Znajdujemy hotel. Szybki rzut okiem na licznik – 97km. Decyzja może być tylko jedna – jedziemy dalej. Idioci?
Ostatnie 30km prowadzę peleton. To rzadkość, bo bez bicia przyznaję kondycyjnie nie jestem najlepszy. Już po zmroku docieramy do Bai gdzie lokujemy się w motelu.
Śmieszna sytuacja bo są tylko 2 łóżka, a nas 3. Adamo uparcie chce losować, kto śpi na podłodze –„losujemy póki jestem trzeźwy, bo mnie później wychujacie”
Tego wieczora postanowiliśmy uraczyć się wódeczką. Nazywała się, o zgrozo, STALINGRAD. Ale wchodziła dobrze, nawet żałowaliśmy, że tak mało było.
Adam nie mógł zapomnieć o zdarzeniu z wczoraj. Pozwolę sobie przytoczyć fragment rozmowy. Maciek – „bo szacunek trzeba mieć i dla psa”. Riposta Adama - „no ja wczoraj nie miałem”
Dystans: 120,74 km
Relaksik po ciężkim dniu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz